środa, 26 czerwca 2013

CZĘŚĆ V

Nie chciałam dzwonić do rodziców, nie chciałam ich zamartwiać a i tak nikomu nic się nie stało. Na urlop wyjeżdżają bardzo rzadko i chciałam im dać trochę czasu, dla siebie. :
- Justin śpisz?- zapytałam przyjaciela.
- Nie spałem całą noc. Bałem się o Ciebie.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Jedyne słowo, które z Siebie wydusiłam. :
- Kochany!
- Mówiłem Ci przecież, że nie darował bym Sobie, gdybym nie przyjechał a Tobie by się coś stało! - powiedział.
Justin zaraz po tym poszedł do ubikacji. Wyszedł po około 10 minutach z lekko czerwonymi oczami. Wyglądało to tak, jakby płakał. :
- Justin, ty płakałeś? - zapytałam.
- Nie! - krzyknął przyjaciel.
- Justin nie kłam mnie, widzę po Tobie, że płakałeś! Co się stało?
Martwiłam się o niego.
- Przecież nic mi się nie stało! - krzyknął na mnie kolejny raz - A teraz idź się przebrać. Musimy jechać, po kogoś, aby naprawić drzwi.
- Ale po kogo chcesz jechać?
- Mój tata powinien wiedzieć czy da się coś z tym zrobić.
Tak jak Justin powiedział ubrałam się i pojechaliśmy po jego ojca. Pan Jaxon powiedział, że trzeba dokupić parę części. Kupiliśmy je i drzwi wglądały jak nowe. :
- Dziękuje panie Jaxonie! - powiedziałam do taty Justina.
- Nie ma sprawy. Chętnie pomagam przyjaciołom mojego syna. A zwłaszcza takim, o których Justin powtarza cały czas.
- Naprawdę o mnie mówi? - zapytałam.
- Jasne! Naprawdę z żoną chcieliśmy Cię poznać. Może wpadłabyś dzisiaj do nas na obiad? Rosalie na pewno by się bardzo ucieszyła! - powiedział.
- Chętnie przyjdę. Dziękuje za zaproszenie.
- Justin przyjedzie po Ciebie o 16.
- Dobrze. Dziękuję raz jeszcze.
Justin z panem Jaxonem pojechali do domu. Zostały mi 3 godziny na przygotowanie się do poznania rodziców mojego najlepszego przyjaciela. Poszłam się wykąpać. Po kąpieli ubrałam na Siebie różową sukienkę z wycięciem z tyłu, różowe balerinki i bransoletkę, którą dostałam od mojej najlepszej przyjaciółki, która mieszka w Polsce. Nie miałam z nią długo kontaktu. Kiedy zobaczyłam bransoletkę natychmiast do niej zadzwoniłam. :
- Tak? - Powiedziała.
- Nicole? -zapytałam.
- To ty Jessica?
- Tak, tęsknie za Tobą bardzo.
- Ja też. Czemu nie dzwoniłaś tak długo? - zapytała.
- Nie wiem - powiedziałam ze łzami w oczach.
Gadaliśmy przez telefon przez godzinę. Gadałabym dłużej, ale brakło mi środków na koncie. Była 15. Zabrałam się za robienie makijażu. Skończyłam. Usłyszałam trąbienie, przed domem stał Justin. Krzyknęłam przez okno. :
- Już wychodzę!
Zbiegłam ze schodów i weszłam do auta. Do domu Justina jechaliśmy około 15 minut. Byłam szczęśliwa. Chciałam poznać jego rodziców. Dom Justina mnie urzekł. Był duży. Z zadbanym ogrodem i dużym podjazdem. Naprawdę był w stylu Londyńskiego mieszkania. Gdy weszliśmy Justin zaprowadził mnie do salonu gdzie czekała na mnie pani Rosalie - mama przyjaciela. Pierwsze zdanie, które od niej usłyszałam to :
- Jak ty pięknie wyglądasz!
Uśmiechnęłam się i powiedziałam. :
- Dziękuję! Bardzo chciałam panią poznać! - powiedziałam.
- Ja również! - powiedziała - Słyszałam, że mieliście wczoraj włamanie. Biedactwo.
- Tak. Bez Justina nie wiem co bym zrobiła. Uratował mi życie. Ma pani niesamowitego syna! - powiedziałam. Po chwili łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
- Och kochanie nie płacz. - powiedziała pani Rosalie wycierając mi łzy.
Przy stole gadaliśmy o wszystkim. Rodzice Justina byli na prawdę bardzo sympatyczni. Gdy przyjechałam do domu ponownie zadzwoniłam do Nicole....

wtorek, 25 czerwca 2013

CZĘŚĆ IV

Trudno mi było zasnąć. Byłam mega podekscytowana tym dniem. Dowiedziałam się, że za miesiąc Justin przyjeżdża do Londynu i jeszcze zaobserwował mnie na twitterze. Pokłóciłam się z mamą o papierosy, ale to już w tym momencie nie miało, dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Zasnęłam około godziny 1:30. Gdy wstałam rano Justin już nie spał. Siedział na komputerze, a dokładniej na facebook'u.
- Dawno już nie śpisz? - zapytałam.
- Nie. Po prostu ty spałaś do tak późna. - zażartował.
- Jejku już 12?
- Nooo  - pokiwał głową.
Wzięłam do ręki laptopa i weszłam na tt. Miałam wiadomość. Byłam w 100% pewna, że będzie to kolejna wiadomość typu "Zazdroszczę, też bym chciała, żeby Justin mnie obserwował" albo "Szczęściara", ale nie. To była zupełnie inna wiadomość :

"Bardzo się cieszę, że dzięki mnie twoje marzenie się spełniło. Never Say Never right? I żebyś dalej podążała za swoimi marzeniami"

Nie dowierzałam. Przez kilka minut nic nie mówiłam, nie ruszałam się. W końcu podeszłam do Justina, złapałam go za rękę i zapytałam :
- Czy to sen?
- Proszę, tylko nie płacz ha ha - powiedział śmiejąc się.
- Justin to nie jest śmieszne, to jest spełnienie moich marzeń.
Nie płakałam, tylko dlatego, ponieważ nie docierało do mnie to, że sam Justin Bieber napisał do mnie na twitterze. Nie wierzyłam. Zaczęłam się szczypać i bić po rękach myśląc, że to sen. Najzwyklejszy sen. Justin zauważył to i powiedział :
- Nie, to nie sen, to twoje marzenia się spełniają.
Przytuliłam się do Justina i w pewnym momencie nie wytrzymałam zaczęłam płakać. Gdy w końcu doszło do mnie to wszystko od razu ubrałam się i umalowałam. Chciałam iść na "Górę Szczęścia", lecz niestety musiałam iść sama, gdyż Justin chciał już iść do domu. Zrozumiałam to, przecież został u mnie na noc, gdy go poprosiłam i miał prawo odmówić. Wzięłam do torby telefon, książkę i moje ulubione żelki. Na górze siedziałam czytając moją ukochaną książkę "Ulubieńcy Szczęścia" podsłuchując na słuchawkach piosenki mojego idola "Boyfriend" i "As Long As Long You Love Me". W tamtej chwili dotarło do mnie, że mam wielkie szczęście. Kochającą rodzinę, najlepszego przyjaciela jaki mógł by istnieć, idola, którego spotkam za miesiąc. Wiele ludzi marzy o tym. Po 2 godzinach spędzonych na Górze wracałam do domu. Szłam powoli, nigdzie przecież mi się nie śpieszyło. Po około 30 minutach doszłam. Koło domu stało auto, którego w ogóle  nie kojarzyłam z okolicy. Weszłam na posesje, zamknęłam furtkę i drzwi wejściowe. :
- Już 16, chyba czas na kąpiel - powiedziałam sama do siebie.
Poszłam do wanny. Siedziałam tam dość długo. Po prysznicu obejrzałam komedię i jeśli dobrze pamiętam to miała ona tytuł "Kochaj i Pij" była mega śmieszna. Po skończonym filmie na dworze było dość ciemno. Szłam już na górę położyć się spać, gdy nagle ktoś próbował otworzyć drzwi wejściowe. Myślałam może, że to sąsiadka, którą mama poprosiła by raz na jakiś czas do mnie zajrzeć. Spojrzałam przez okno. Drzwi próbował otworzyć starszy mężczyzna. Przestraszona szybko wzięłam do ręki telefon. Szybko zadzwoniłam do Justina :
- Halo - powiedział zaspany Justin
- Justin ktoś próbuję wejść do domu przyjedź szybko, proszę boje się! - zaczęłam płakać do telefonu.
- Już lecę. Zamknij się w swoim pokoju. Szybko! - krzyknął i natychmiast odłożył słuchawkę.
Zrobiłam to co kazał. Zamknęłam się w swoim pokoju i czekałam na niego. Myślałam, że tajemniczy mężczyzna odpuści, ale nagle wyważył drzwi. Miałam pustkę w głowię, bałam się, że Justin nie zdąży i zobaczy mnie całą we krwi. Po około 15 minutach usłyszałam strzał pistoletu. Otworzyłam drzwi z przekonaniem, że mogę umrzeć. Stał tam Justin a przed nim leżał mężczyzna w kałuży krwi. Byłam przerażona przytuliłam się do Justina i wcale nie chciałam go puścić. :
- Justin nie wiem jak mam Ci dziękować. Gdyby nie ty to zamiast tego faceta ja tu bym leżała. - powiedziałam zapłakana.
- Wiesz, że zawsze, kiedy tylko mogę to Ci pomogę. Jasne? A teraz poczekaj tu ja zaraz przyjadę. Nie bój się, nie będzie mnie góra 30 minut.
- Dobrze.
Justin spakował zwłoki mężczyzny i pojechał. W ciągu czasu, kiedy Justina nie było posprzątałam wszystko. Justin przyjechał. :
- Czy chcesz czy nie muszę z Tobą zostać. Nie mógł bym sobie wybaczyć, tego, że coś Ci się stało - powiedział ze łzami w oczach jednak chciał to ukryć, udawał "twardego".
Justin położył się na materacu w moim pokoju, ponieważ bałam być w nim sama. Przez całą noc myślałam co to był za facet? czego chciał? i skąd wiedział, że jestem sama?

CZĘŚĆ III

Gdy przeglądałam twitter'a zobaczyłam, że Justin dodał nowego twitt'a. Napisał :

  • Za miesiąc planuje odwiedzić Londyn. Wspaniałe miasto, wspaniali ludzie...

Czytałam to chyba 10 razy nie dowierzając. W Polsce mieszkałam w małym miasteczku i kiedy raz Justin przyjechał do kraju nie miałam jak dojechać. Zaczęłam płakać ze szczęścia. Wiedziałam, że muszę jechać na ten koncert. Zaraz zadzwoniłam do Justina :
- Halo? - Justin odebrał.
- Cześć Justin. Zgadnij kto przyjeżdża za miesiąc do Londynu. - powiedziałam podekscytowana.
- Cześć Jessica. Nie mam pojęcia. Kto?
- Justin Bieber! - krzyknęłam na cały pokój. - Możesz do mnie przyjechać?
- Zawsze kiedy mnie o coś poprosisz to postaram się to spełnić - powiedział.
Kiedy to powiedział czułam, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Po 20 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to Justin. Kiedy zobaczył mnie leżącą w pokoju całą zapłakaną zaczął się ze mnie śmiać :
- Ha ha, czemu ty płaczesz?
Nic nie powiedziałam po prostu rzuciłam w niego poduszką. Justin po kilku minutach zaczął mi mówić, że nie mam powodu by płakać, że i tak pojadę na koncert. Przytuliłam się do niego. Powiedziałam mu :
- Mam najwspanialszego przyjaciela..
Justin uśmiechnął się do mnie. Wzięłam w ręce laptopa weszłam twitter'a i napisałam do Justina :

  • Spełniasz marzenia ludzi. Never Say Never. Justin jesteś wspaniały...
Poszliśmy z Justinem na wzgórze z jeziorkiem (tam gdzie uciekłam, kiedy pokłóciłam się z mamą). Postanowiliśmy, że nazwiemy to wzgórze "Góra Szczęścia". Sama nie wiem czemu akurat tak. Byliśmy tam godzinkę. Kiedy wróciliśmy do domu ponownie weszła na twitter'a. Łzy lały się strumieniami. Moje marzenia się spełniały. Justin nie wiedział o co mi chodzi, ale kiedy spojrzał na ekran mojego laptopa i zobaczył zdanie :

"Justin Bieber follow you "

Dowiedział się, dlaczego ręce trzęsły mi się tak bardzo. Justin przytulił mi mnie mocno i powiedział, że jestem wielką szczęściarą, że nie jedna Belieberka o tym marzy. :
- Justin chodź na dół, muszę zrobić sobie coś do jedzenia.
Poszliśmy. Zrobiłam nam kanapki z Nutellą. Gdy weszła do pokoju na twitterz'e miałam nową wiadomość. Znowu przytuliłam się do Justina. Miałam nadzieje, że będzie ona od Justina lecz.... :

"Gratulacje, Justin Cię obserwuje. Ale szczęściara! :)"
Z lekki zawodem na twarzy odpisałam :
"Masz racje. Jestem mego szczęśliwa. Dziękuję! ;)"

Justin zaczął się ze mnie śmiać :
- Ha ha. Pewnie myślałaś, że to od Justina?
Zeszła z łóżka i lekko zarzuciłam :
-Pfffff
- No dobra, nie będę Cię dołował, ale muszę Ci powiedzieć, że masz wielkie szczęście! - Powiedział
- Wiesz chyba, że na ten koncert jedziesz ze mną? - zapytałam.
- Ale ja nie przepadam za Jusem.
- No proszę. Z kim mam się dzielić szczęściem jak nie z moim najlepszym przyjacielem? - Zapytałam
- No dobra. Wszystko dla przyjaźni.
Gdy spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że jest 22.
- Justin jest już 22.
- T ja już będę szedł ;). -powiedział
 Jak chcesz możesz zostać. Będziesz spał na kanapie. Rodzice pojechali na wieś i będą dopiero za tydzień.
- Nie będę Ci przeszkadzał?
- Nie!
- Dobra, to zostanę.




Przepraszam, że połowa pisana innym rozmiarem, ale 
nie wiem co klikłam xd