niedziela, 26 maja 2013

CZĘŚĆ II

Obudziłam się w piątkowy, dość pochmurny poranek. Głowa bardzo mnie bolała, dlatego powiedziałam mamie, że odpuszczę sobie dzisiaj szkołę. Do 13:00 leżałam w łóżku. W końcu mama weszła do mojego pokoju:
Mama: Głowa przestała boleć? - zapytała.Widziałam po niej, że się o mnie martwi.
Ja: Troszkę.
Pokiwała głową i wyszła z pokoju z uśmiechem na twarzy. O 14:30 mama wyszła do pracy. Ktoś zadzwonił do drzwi. Wyjrzałam przez okno, był to Justin. Wpuściłam go.:
Justin: Hej, czemu nie było Cię dzisiaj w szkole? Profesorka troszkę się wnerwiła. - powiedział.
Ja: Głowa mnie bolała, a to już nie moja wina! - krzyknęłam.
Justin chyba nie wiedział co powiedzieć. Po chwili poszłam na górę, a on poszedł za mną.:
Ja: Tak właściwie to po co tutaj przyszedłeś? - zapytałam patrząc mu w oczy.
Justin: Chciałem się tylko dowiedzieć czy nic Ci nie jest, martwiłem się o Ciebie.
Zdziwiłam się bo przecież znamy się, tylko 1 dzień i to w dodatku nie cały. On nie znał mnie a ja nie znałam go.:
Ja: Ale jak to?
Justin: Po prostu, jesteś nowa, nie znasz za dobrze okolicy. Nie wiedziałem co się z tobą dzieje. - Powiedział siadając koło mnie na kanapie.
Zupełnie mnie zamurowało. Musiałam jeszcze posprzątać w pokoju i jechać na komisariat, dlatego powiedziałam Justinowi, że powinien już iść. Nie obchodziło mnie to czy obrazi się na mnie czy nie. Było mi to obojętne.
Justin: Dobrze już idę, ale czy nie dałabyś się umówić do kina, albo do parku?
Ja: Nie wiem jak na razie muszę posprzątać w pokoju i nigdzie się nie wybieram.
Byłam zła, że Justin się mnie o to zapytał. Tak wiem, że powinnam się cieszyć, że ktoś zaprosił mnie na "randkę", ale on mnie nawet nie znał więc to świadczyło, tylko o jednym. Chciał mnie wykorzystać. Kiedy Justin wyszedł szybko posprzątałam i pojechałam na komisariat. Byłam tam nie całe 30 minut. Złożyłam zeznania i wyszłam. Po powrocie do domu mama wydarła się na mnie.:
Mama: Głowa Cię bolała tak? - zapytała wysokim tonem.
Ja: Tak bolała a co? - Chciałam jak najbardziej załagodzić sytuację chociaż nawet nie wiem o co jej chodziło.
Mama: Czemu w twojej torbie znalazłam papierosy?
Wiedziałam, że z tego się już nie wywinę, ale jak najszybciej zaczęłam się jakoś z tego wykręcać.
Ja: Mamo mam 16 lat i chyba mogę robić co mi się tylko podoba, prawda? - Wykrzyczałam jej to prosto w twarz.
Mama: Puki mieszkasz w tym domu i puki nie masz skończonych 18 lat nie zamierzam widzieć u Ciebie papierosów ani alkoholu. Zrozumiałaś to panienką?
Nie odezwałam się do niej w ogóle. Szybko pobiegłam na górę wzięłam torbę. Spakowałam do niej książkę, papierosy i telefon. Wybiegłam z domu. To była nowa okolica. Nikogo nie znałam poza Alex i Justinem. Niestety nie miałam numeru do Alex a do Justina nie chciałam się odzywać. Wszędzie były strasznie ruchome ulice i hałasy. Miałam dość powodem tego było, że nie przyzwyczajona jestem do takiego harmideru, gdyż pochodzę z małego miasteczka. Biegłam przed siebie i w końcu znalazłam jakieś wzgórze nad którym było jeziorko. Było tam tak pięknie. Pomarańczowe słońce odbijało się w wodzie a niebo było niesamowicie czyste. Rozłożyłam kurtkę, usiadłam na niej i zaczęłam czytać książkę. Nagle ktoś koło mnie usiadł. Był to Justin.:
Justin: Co tu robi taka piękna panna? A w dodatku sama? - zapytał z uśmiechem.
Ja: Co ty tu robisz?
Justin: Przychodzę tu jak nie mam co robić.
Ja: Czytałam właśnie książkę. - powiedziałam to z jasno różowymi rumieńcami na policzkach.
Justin: Wiech chociaż jak trafić do domu? - zapytał patrząc się przed siebie.
Ja: Nie i dobrze. Wcale nie chcę tam wracać. - odpaliłam papierosa i zaczęłam wydychać dym w górę.
Justin: Pokłóciłaś się z rodzicami? Rozumiem, mam tak prawie codziennie, ale proszę nie pal.
Ja: Co ci to przeszkadza to moje życie i będę robić z nim to co mi się tylko podoba. Jasne? - Wykrzyczałam mu w twarz, po czym założyłam kurtkę, spakowałam książkę i zaczęłam biec.
Biegłam i choć wiedziałam, że Justin za mną biegnie nie chciałam się zatrzymywać. Zupełnie nie wiedziałam gdzie dom. W końcu brakło mi tchu, zatrzymałam się. Justin złapał mnie za rękę i powiedział, że zaprowadzi mnie do domu. Nie odzywałam się do niego. Nareszcie doszliśmy pod mój dom. Justin powiedział mi, żebym następnym razem do niego zadzwoniła jakby coś się działo co było uroczę. Gdy weszłam do domu mama wydarła się na mnie. Wszystkie jej słowa akurat w tym dniu miałam gdzieś. Miałam jej dość. Zamknęłam się w pokoju i weszłam na twitter'a.

sobota, 25 maja 2013

CZĘŚĆ I

Przeciętny ranek. Wstałam o godzinie 6:00. Jak zwykle niechętnie szykowałam się do szkoły, ale dzisiaj było jeszcze gorzej. Powodem tego była nowa szkoła. Przeprowadziłam się do Londynu ze względu na pracę mamy. No więc wstałam i pierwsze co zrobiłam to siadłam do komputera i przeglądałam Twitter'a. Nie przypilnowałam czasu. Okazało się, że jest już po 7.Szybko wyłączyłam laptopa i poszłam do łazienki. Ubrałam na siebie czarną bluzę, szorty i czarne vans'y. Pożegnałam się z rodzicami i wybiegłam na autobus. W autobusie siedziałam cicho myśląc i słuchając muzyki na nowej mp 4. Dojechałam. Przed szkołą stałam dobre 5 minut myśląc jak tam będzie. Gdy już byłam w budynku zadzwonił dzwonek na I lekcję.Niechętnie weszłam do klasy na której miały odbyć się zajęcia biologii z moją nową wychowawczynią:
Ja: Dzień Dobry.
Profesorka: Dzień Dobry czyżby to nasza długo oczekiwana nowa uczennica, Jessica? Jessica Harris? - Zapytała z uśmiechem na twarzy sympatyczna około 40 letnia kobieta.
Ja: Tak to ja. - Odparłam z przerażeniem w oczach.
Profesorka: Kochani oto nowa uczennica, Jessica. Panną Harris usiądź w I ławce z panią Alex Bein.
Niepewnie usiadłam koło dziewczyny. Była to szatynka o niebiesko-zielonych oczach. Miło się przedstawiła. Gadaliśmy razem przez całą lekcje. Profesorka zważywszy na to, iż był to mój pierwszy dzień w nowej szkole nic nam nie mówiła. Po mile skończonych lekcjach, gdy czekałam na autobus do domu ktoś od tyłu złapał mnie za ręce. W ogóle się nie ruszałam, nie odwracając się zapytałam z przerażeniem:
Ja: Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?
Nikt się nie odezwał, to była najgorsza chwila w moim życiu. Czułam strach. Łzy powoli napływały mi do oczu. Na przystanku zupełnie nikogo nie było, więc nawet nie miałam po co krzyczeć. Powiedziałam jeszcze raz:
Ja: Kim jesteś? Chcesz mnie zabić?
Znowu nikt się nie odezwał. Myślałam, że to koniec. W końcu zaczęłam się szarpać. Udało mi się odwrócić.  Ku mojemu zdziwieniu ten "NAPASTNIK" to zwykły chłopak. Tak chłopak. Wyglądał na mój wiek, wydawało mi się, że skądś go znam, ale nie wiedziałam skąd. Zapytałam go:
Ja: Kim jesteś?
On: chodzę z tobą do klasy, ty jesteś Jessica? - Zapytał.
Ja: Tak - powiedziałam z szybko bijącym sercem. - mogę wiedzieć chociaż masz na imię?
On: Przepraszam chciałem Cię tylko troszkę nabrać. Przestraszyłaś się mnie? - Zapytał mnie ze śmiechem.
Nie chciałam nic mówić. Siedziałam. Nie odezwałam się do niego przez najbliższe 5 minut. Ku mojemu zdziwieniu chłopak cały czas siedział ze mną na przystanku.
Ja: Możesz mi powiedzieć, która godzina? Telefon mi się rozładował.
On: 15:17
Poszłam spojrzeć na rozkład jazdy. Z tego co przeczytałam następny autobus miałam dopiero za pół godziny. 
Ja: Mogę wiedzieć jak masz na imię?
On: Justin. - wymamrotał 
Miałam na ręce fioletową wstążkę co oznacza, że lubię Justina Biebera, dlatego jak usłyszałam to imię od razu pomyślałam o moim idolu i na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Popatrzał się na mnie i zapytał:
Justin: Co ci się stało, że nagle humor ci się tak bardzo poprawił?
Ja: Masz ładne imię. Zupełnie takie same jak mój idol.
Justin nic nie powiedział, puścił do mnie oczko i słodko się uśmiechnął. Po chwili przyjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i nie powiedziałam do Justina ani słowa. Kiedy słuchałam muzyki na mp 4. Podszedł do mnie facet w garniturze. Poprosił mnie o bilet. Niczego się nie bałam bo przecież zawsze miałam bilet miesięczny. Zaczęłam szukać moich dokumentów w torbie. Okazało się, że nie ma mojego dowodu, portfela, kluczy i legitymacji. Kontroler mnie spisał. Wysiadłam z autobusu kompletnie załamana. Jedno pytanie "Gdzie są moje rzeczy?". Powiedziałam to moim rodzicom, gdyż bardzo ich szanuję i nigdy bym ich nie skłamała. Rodzice powiedzieli bym zgłosiła się jutro na komisariat, iż zaginięcie kluczy a jednocześnie dowodu to dość poważna sprawa. Byłam zmęczona. Wykąpałam się i weszłam na facebook'a. Na komputerze nie byłam nawet 20 minut. Bardzo chciało mi się spać, dlatego szybko zasnęłam.