- Za miesiąc planuje odwiedzić Londyn. Wspaniałe miasto, wspaniali ludzie...
Czytałam to chyba 10 razy nie dowierzając. W Polsce mieszkałam w małym miasteczku i kiedy raz Justin przyjechał do kraju nie miałam jak dojechać. Zaczęłam płakać ze szczęścia. Wiedziałam, że muszę jechać na ten koncert. Zaraz zadzwoniłam do Justina :
- Halo? - Justin odebrał.
- Cześć Justin. Zgadnij kto przyjeżdża za miesiąc do Londynu. - powiedziałam podekscytowana.
- Cześć Jessica. Nie mam pojęcia. Kto?
- Justin Bieber! - krzyknęłam na cały pokój. - Możesz do mnie przyjechać?
- Zawsze kiedy mnie o coś poprosisz to postaram się to spełnić - powiedział.
Kiedy to powiedział czułam, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Po 20 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to Justin. Kiedy zobaczył mnie leżącą w pokoju całą zapłakaną zaczął się ze mnie śmiać :
- Ha ha, czemu ty płaczesz?
Nic nie powiedziałam po prostu rzuciłam w niego poduszką. Justin po kilku minutach zaczął mi mówić, że nie mam powodu by płakać, że i tak pojadę na koncert. Przytuliłam się do niego. Powiedziałam mu :
- Mam najwspanialszego przyjaciela..
Justin uśmiechnął się do mnie. Wzięłam w ręce laptopa weszłam twitter'a i napisałam do Justina :
- Spełniasz marzenia ludzi. Never Say Never. Justin jesteś wspaniały...
"Justin Bieber follow you "
Dowiedział się, dlaczego ręce trzęsły mi się tak bardzo. Justin przytulił mi mnie mocno i powiedział, że jestem wielką szczęściarą, że nie jedna Belieberka o tym marzy. :
- Justin chodź na dół, muszę zrobić sobie coś do jedzenia.
Poszliśmy. Zrobiłam nam kanapki z Nutellą. Gdy weszła do pokoju na twitterz'e miałam nową wiadomość. Znowu przytuliłam się do Justina. Miałam nadzieje, że będzie ona od Justina lecz.... :
"Gratulacje, Justin Cię obserwuje. Ale szczęściara! :)"
Z lekki zawodem na twarzy odpisałam :
"Masz racje. Jestem mego szczęśliwa. Dziękuję! ;)"
Justin zaczął się ze mnie śmiać :
- Ha ha. Pewnie myślałaś, że to od Justina?
Zeszła z łóżka i lekko zarzuciłam :
-Pfffff
- No dobra, nie będę Cię dołował, ale muszę Ci powiedzieć, że masz wielkie szczęście! - Powiedział
- Wiesz chyba, że na ten koncert jedziesz ze mną? - zapytałam.
- Ale ja nie przepadam za Jusem.
- No proszę. Z kim mam się dzielić szczęściem jak nie z moim najlepszym przyjacielem? - Zapytałam
- No dobra. Wszystko dla przyjaźni.
Gdy spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że jest 22.
- Justin jest już 22.
- T ja już będę szedł ;). -powiedział
- Jak chcesz możesz zostać. Będziesz spał na kanapie. Rodzice pojechali na wieś i będą dopiero za tydzień.
- Nie będę Ci przeszkadzał?
- Nie!
- Dobra, to zostanę.
Przepraszam, że połowa pisana innym rozmiarem, ale
nie wiem co klikłam xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz